piątek, 17 maja 2013

Rozdział II

Rozdzial II
   Furtka zaskrzypiała, gdy Zuza otwierała ją.
   W małym drewnianym oknie ujrzała swoją matkę,  siedzącą przy biurku, zawzięcie piszacą coś na komputerze. Przeszła przez ogród i weszła do dużego i ładnie urządzonego domu.  Miała tu wszytsko, co wiekszość nastolatkow chciałaby mieć. Najnowsze komputery, telefony i inne wynalzki niezbędne w dzisiejszych czasach. Ale co jej było po tym, skoro nie miała tego, naprawdę chciała mieć,  a czego nie dało sie kupić? Bardzo potrzebowała uwagi i czasu jej poświeconego przez rodziców. Ale akurat tego, o ironio, nigdy nie dostała. Mama? Wiecznie zajęta swoja biurowa robotą. Taty nawet nie znała. Żadne drogie prezenty nie potrafiły zastąpić jej tego, co w życiu najważniejsze.
   Miłości.
   Weszła po schodach na górę, do swojego pokoju. Był ładny. Duży, urzadzony według jej pomysłu. W odcieniu bardzo ciemnej czerwieni z domieszką czarnego. Jej ulubione połączenie barw.
   Usiadła w fotelu, mechanicznie włączajac telewizję, cały czas pogrąźona w swoich myślach.
   Nagle dreszcz pzebiegl ją po plecach. Podświadomie wyczuła czyjąś obecność, co wprawilo ja w dość niewytłumaczalny lęk..
   I znowu usłyszała głos.
   Ten sam.
   W jej głowie.
   Wołał ją.
   Zuza w jednej chwili zapragnęła odpowiedzieć na wezwanie i znaleźć się przy boku właściciela owego głosu... W momencie, w którym o tym pomyślała, poczuła, że jest wciągana w jakiś wir. Nie mogła skonkretyzować swojego położenia, bo w żaden sposób nie dała rady otworzyc oczu, a ani jeden mięsień nie odpowiadał na polecenia mózgu.         Po chwili, ocknęła się z tego dziwnego stanu.
   Ujrzała przed sobą łąkę. Niczym w środku pięknego ciepłego lata.. Zaraz... Coś się nie zgadza. Przecież jest środek zimy!
   Zuzka zaczynała powoli wszystko sobie przypominac... Ona wcale nie znajduje się w naszej rzeczywistowsci! Cos wciagnęło ją...
   Ah.. Ten głos. Wystraszył ja.
      - Widzę, że postanowiłaś mnie odwiedzić, moja miłości.
   Zuza aż się wzdrygnęła.. Bała się odwrócić. Czuła ze teraz z nią jest nie tylko owy glos. Wyraźnie  czuła czyjąs fizyczną obecność.
      - Kim jesteś? -zapytała, stojąc wciąż plecami do niego.
      - Jak to? Pzecież wiesz. Jestem twoim Przeznaczeniem.
      - Jakim przeznaczeniem? Czy wszyscy na tym świecie muszą przede mną wszystko ukrywać. To jest po prostu jakieś chore. Wszędzie jakieś zagadki, tajemnice . Zaczynam mieć tego powoli tego dość! - zirytowała sie Zuzka.
      - Spokojnie, skarbie. Wszystko w swoim czasie.
      - Przestań! Nawet cie nie znam! -wykrzyknęła, w końcu się odwracajac. - Ach..! - mimo woli wymsknęło jej się ciche westchnienie.
   Zobaczyła go. To był on. Nigdy wcześniej go nie widziała ( tak by się przynajmniej mogło wydawać). A jednak znała go od zawsze. Nigdy z nim nie rozmawiała,  (kolejna kwestia do przemyślenia, czy aby na pewno nigdy?), a czuła między nimi więź, z jaką sie nigdy nie spotkała. To było niesamowite uczucie.
   Wpatrywała sie w chłopaka z błyszczącymi oczami, nie mogąc oderwać od niego wzroku.
   Zaśmial sie. Wyciągnął z kieszeni zapalniczkę. Zuza przeżyła szok. Myślała, że jest raczej w jakimś cudownym śnie,  a nie w jakiejś prymitywnej gimnazjalnej rzeczywistości.
     - Co ty robisz?! - zapytała zbulwersowana banalnością tej czynności.
     - Myslałaś, że jestem aniołem? Bynajmniej, kochana, bynajmniej...
     - Cóż. Jeszcze nie wiem co myslę. Nie wiem, kim jesteś. Na razie, to mnie trochę przerażasz...
     -  Zaraz dam ci chwilę na pozbieranie myśli. Ale niekoniecznie juź teraz....
   Delikatnie przysunął się do niej. Oboje przymkneli oczy.
   Lecz nagle Zuza otworzyła je i wszytsko zniknęło.
   Znowu była sama. Na beżowej kanapie. Na środku czerwonego pokoju. Czy możliwe, że to był tylko sen..?
   Znowu ten niepokój. To wszytsko przecieź jest takie dziwne...
   Zuzka próbowała za wszelka cene przypomnieć sobie, co zrobiła, że nagle znalazła sie z NIM... Jednak nijak nie potrafiła odtworzyc swoich myśli, sprzed tego dziwnego zdarzenia. Właśnie.... Kim był owy ,,ON,,? Niesamowicie dręczyła ją ta niepewność. Nie mogła przecieź wiedzieć, czy może się go obawiać, czy nie. Czy jest tylko wytworem jej chorej wyobraźni? A moźe istniał naprawdę? Fakt, iż nie potrafiła udzielić samej sobie odpowiedzi na te pytania, doprowadzał ją do stanu beznadziejnej rozpaczy.
   Po dłuższej chwili intensywnych rozmyslań, usłyszała wołanie matki z dołu.
   Ciekawe co się stało, że się mną nagle zainteresowała, pomyslała ironicznie.  Zeszła na dół i ku swemu ponownemu zdziwieniu, ujrzała w drzwiach Izę..
     -To moźe ja was zostawię, pogadacie sobie... - powiedziała mama Zuzy i oddaliła się z powrotem do swojego biura.
     - Zuzka...- zaczęła Iza - chciałam cię przeprosić, no, w ogóle za wszystko...
   Zuza patrzyła na Izę jak na ducha, nie odzywając sie ani słowem.
     - Naprawdę, zachowałam się głupio... Serio, nie chciałam...-kontynuowała, nie zraźona milczeniem koleżanki.
   Gadała coś jeszcze, ale Zuza jej nie słuchała. Była wpatrzona w przeciwleglą stronę ulicy, którą widziała przez uchylone drzwi.
   W których z kolei ciągle stała Iza.
   Jezu, własnie! Przecieź ona do mnie mówi!
   Ale ten koleś wygladał przeciez zupełnie jak on! Tylko, źe to przecież  niemożliwe, prawda...?
     -Halo! Ziemia do Zuzy?! - wyrwała ją z zamyślenia Iza.
     - Co się dzieje, no?
     - Chyba ja powinnam tobie zadać to pytanie... Przyszłam cię przeprosić, a ty nawet słowem się nie odezwiesz. Chyba nawet mnie nie słuchałas...
   Znowu nastało milczenie. W koncu przerwała je Iza, która stwierdziła, źe bez sensu sie fatygowała, skoro ona nie moźe jej nawet wysłuchac, nie wspominając o jakiejkolwiek odpowiedzi. I tak jak poprzednio, wyszła wkurzona, trzaskajac drzwiami.
   Do Zuzki to nawet nie dotarło. Cały czas myslała o tym chłopaku z naprzeciwka. Chyba wchodził do domu sąsiadów. Musiała się czegoś dowiedzieć. Tak postanowiła. A jeśli Zuzka coś sobie postanawia, to znaczy, że z calą pewnoscią tak się stanie.  
   Odkąd Iza wyszła, Zuza cały czas stała w tej samej pozie, gapiac sie na cos. Na bardzo konkretne cos.         
   Po raz kolejny, w ciagu kilku dni, została brutalnie przywrócona do rzeczywistosci. Tym razem przez mame.
    - Zuzka, co ty wyprwiasz?!  Az sie wzdrygnęła, pod wpływem podniesionego tonu mamy.
    - Właściwie to nic... Aaaa, własnie. Przypomniało mi się. Czy wiesz coś na temat naszych nowych sśsiadów? - zapytała, z niekrytym zainteresowaniem w głosie.
    - Hmm...No właśnie nie. To dziwne. Nic nie slyszałam, o tym, że ktoś miałby się wprowadzać do tego domu... Kim musza być ci ludzie, skoro historia tego domu ich nie przeraziła?!
   Zuza, pod wplywem slów mamy, az zaniemowiła. Zupelnie nie skojarzyla wczesiej, ze to byk wlasnie TEN dom.
   I nagle wspomnienia powrócily. Bardzo silne, od dawna zakurzone, na dolnej półce pamięci. A mimo to, jak bardzo źywe sie okzazały... Pod wpływem tych wszystkich wspomnień, Zuzie w oczach zakręciły się łzy. Już dawno nie myślała o wydarzeniach z tamtych odległych dni... A to właśnie te dni, zmieniły jej źycie na zawsze.                         Nieodwracalnie.
    Jej własne myśli przytłoczyły ją.
   Czuła się, jakby była zamknięta w klatce, bez wyjścia, a jakiś głos wypowiadał co chwilę słowa.
   Słowa, które po raz pierwszy uslyszala tamtego dnia.
   Słowa, które były tak straszne, źe wyparła je z pamięci.
   Nie pamiętała o nich.
   Aż do dzisiaj.
   Nie wytrzymała tego wszystkiego.
   To było za dużo.
   Zemdlała.
~
Komentujcie, kochani :) mam nadzieję,  że sie podoba :D
Dawajcie GG albo cokolwiek innego, jak chcecie byc na bieżąco z kolejnymi częściami :)
A, jeszcze jedno, teraz nie będzie tak szybko rozdziału,  przewiduje, że moze tak za półtora tygodnia :)
Ale warto czekać, bo w następnym dziale dowiecie się,  co stało się w domu po drugiej stronie ulicy :)
Zapraszam ♥