wtorek, 4 czerwca 2013

ROZDZIAŁ III

Rozdzial III
    Obudziła się.
    Jej mama ściskała ją za rękę.
     -Zuziu, skarbie, co sie stało?! Nawet nie wiesz jak się martwiłam!
    Błąd. Wiedziała doskonale. Czuła to. Od tamtego dnia, tak już miała. Zawsze wiedziała, czy ludzie mowią szczerze.
    Ten ,,dar" nie zawsze byl jej zbawieniem.
    W zasadzie, to zawsze byl przeklenstwem. Zgodnie z zasada, ze zawsze lepiej wiedziec mniej, niz wiedziec za duzo.
    Powoli zaczęło do niej docierać, że jest w szpitalu.
    Zastanawiała się, co miało miejsce poprzedniego dnia... Zaraz... Właściwie to nie wiedziała, kiedy to się stało.
    Przerwała swoim pytaniem monolog mamy, którego i tak, swoja droga nie słuchała.
     - Jest dwudziesty-czwarty lutego, skarbie. Druga po południu.
    Dziewczyna próbowała się poruszyć,  ale jakieś rurki, bandaże i inne rzeczy tego pokroju, skutecznie jej to uniemożliwiły. Chwilę potem poczuła ostre pieczenie w okolicy swojego policzka. Dotknęła go. Wyczuła na nim plaster, może coś innego.
     Jej matka pożegnała się dość oschle, po czym wyszła z sali, przez białe szpitalne drzwi.
     Zuza spojrzała na krzesło,  stojące niedaleko łóżka.  Leżał na nim telefon. Zuza nie chciała go ruszać. Spodziewała się wielu nieszczerych wyrazów współczucia.  Nienawidziła czegoś takiego. Nie lubiła, jak ludzie jej żałowali.
     Jednak patrząc na komórkę,  wpadła na inny pomysł.  Postanowiła sprawdzić jak wygląda.  Podświadomie czuła,  że nie wszystko jej w porządku. 
     Wzięła do ręki telefon, który miał jej teraz posłużyć za lusterko.
     I przeżyła szok.
     Przecież to nie możliwe, powiedziała szeptem.
     Przecież ja tylko upadłam!
     Nie mogłam upadając zrobić sobie... Czegoś... Takiego!
     Na twarzy miała siniaki. Widać było tez jedno wyraźne zadrapanie na policzku.
     Zaraz, to wcale nie było zadrapanie.  Przyjrzała się bliżej.  To była blizna. Ewidentnie, jeszcze ze szwami.
     Co do ciężkiej cholery musiało sie wtedy stać?! Nie była głupia.  Zdawała sobie sprawę,  że osuwając się na ziemię nie można sie tak mocno zranić.  Jej podświadomość wiedziała juz doskonale co sie stało.  Jednak jej świadomej części jeszcze przez długi czas będzie dane nie odkryć prawdy. Ukrytej w niej samej.
     Postanowiła porzucić rozmyślania na temat jej obrażeń i zastanowić się nad tym, co dreczyło ją wcześniej.
     Przypomniała sobie jednak przyczynę wydarzeń ostatnich dni.
     Znowu fala wspomnień ją zalała. Tym razem jednak, postanowiła nie dać ponieść się emocjom.  Spróbowała się uspokoić. Parę głębokich wdechów. Już było lepiej. Spokój. Tylko spokój. Teraz, gdy juź była względnie zrelaksowana, mogła powoli przywoływać wspomnienia. Stopniowo, pozwalała myślom pochłonąć ją.
      W swojej głowie widziała ten dom.
      Nawiedzony.
      Przy okazji, przypomniała sobie o tym, kto teraz mieszka w owym domu. On.
      Znowu pozwoliła  płynąć myślom w innym kierunku. Męczył ją fakt, że nijak nie mogła dojść do tego, co on robił w jej sąsiedztwie. I to jeszcze na dodatek w TYM domu... To było dziwne... Lecz nic nie dzieje się przez przypadek. Przypadki nie istnieją.
      Okey, pomyślała, miałam przecież powoli sobie wszystko przypomnieć. Ze spokojem i dokładnie.
      Nie mogła do końca życia, mdleć na wspomnienie o domu. Musiała to sobie wszystko poukładać.
      Oczyma wyobraźni, polegając na swojej dziecięcej pamięci, odtworzyła obraz domu sprzed wielu lat. Konkretnie sprzed siedmiu.
      Była wtedy małym dzieckiem. Nic nie rozumiała, a jednak podświadomie wiedziała, że to, co sie działo, nie było niczym dobrym.
      Wyparła to wspomnienie na tyle lat, zapomniała o tych złych dniach. O momencie, w którym mała dziewczynka musiała nagle dorosnąć.
      Mały domek. Wyglądał bardzo przytulnie. W jasnożółtym kolorze, z małymi okienkami w starym stylu. Czerwony spadzisty dach z dwoma ciemnymi ceglanymi kominami. Gdy Zuzka o tym teraz myślała, domek przywiódł jej na myśl chat kę Baby-Jagi z Jasia i Małgosi. Paradoksalnie, skojarzenia z bajkami miała dzisiaj, a nie w owych czasach dzieciństwa.
      Mała dziewczynka spokojnie bawiła sie w piaskownicy ze swoją przyjaciółka, Iza. Pochłonięte zabawą zapominały o całym świecie. Lecz ich slodka paplaninę przerwał przyjeżdżający samochód. Dziewczynki podążyły za nim wzrokiem. Auto jechało jeszcze kawalek, ale za chwile zatrzymało sie z piskiem opon. Dzwi sie otworzyły, a ze środka - dosłownie - wyleciało dziecko.
      Samochód gwałtownie odjechał. Dziewczynki uważały, że.. W sumie były za młode, by wysnuć jakiekolwiek wnioski, lecz postanowiły, wbrew zakazom mamy, wyjść poza ogródek i zobaczyć, co się dziej.
      Dwie siedmiolatki, uważające, żeby ich ktokolwiek nie zobaczył, szybko przemknęły przez furtkę. Pobiegły w stronę dziecka.
      Gdy zbliżyły się, zobaczyły chłopca, wyglądającego wybitnie mizernie. Wychudzony, brudny, pokaleczony. Przedstawiał sobą obraz nedzy i rozpaczy. Iza, jako ta odważniejsza, zapytała chłopaka,  jak ma na imię i czy nie potrzebuje pomocy. Nie odpowiedział. Wtedy Iza, która była wówczas bardzo bystra, jak na swój wiek, powiedziała , że pójdzie po jej mamę. Może mu pomoże, stwierdziła.
       Gdy ona poszła, Zuzia zostala sama z owym chłopczykiem.  Zadno z nich się nie odezwało, patrzyli sobie prosto w oczy.  W końcu, odezwał sie on. Mieszkam obok, nie potrzebuję pomocy, odparł. Zuza miała wiele pytań, dlaczego ktoś wyrzucił go z samochodu, dlaczego leżał na ulicy... Nie powiedziała jednak nic. Chłopczyk wstał.
        - Dokąd idziesz? - Spytała Zuzia.
        - Jak to?  Do domu - odpowiedzial.
       Zuza, po chwili namysłu, odpowiedziała, że to nie możliwe, bo zna wszystkie dzieci z sąsiedztwa. Chłopczyk milczał.
        -Gdzie dokładnie mieszkasz? - spytała.
       Tam, powiedział, wskazując ręką na budynek na przeciwko jej domu.
        -  Jeeeeju, zawsze chciałam tam pójść, ten dom jest taki ciekawy! Byłam we wszystkich domach w okolicy, ale w tym - nigdy!  W ogóle, to nie wiedzialam, że ktoś tam mieszka!
        - Chcesz iść tam ze mną?
        -  TAK!
       Chłopczyk wstał, wziął Zuzię za rękę i poszli. Po chwili, byli już na terenie jasnoźółtej posiadłości. Dziewczynka była zafascynowana. Bezimienny chłopczyk nacisnął na klamkę.  Drzwi zaskrzypiały.
        Zuza znowu została wyrwana ze swoich myśli.  Do pokoju weszła pielegniarka. Przyszłam zgasic światło, pora spac, dobranoc, powiedziała jednym tchem, jakby recytujac wyuczony tekst.    Zuza westchnęła. Ciemny pokój znowu przywołał wspomnienia, lecz teraz już jest późno, nie może o tym myśleć, pora spac. Jutro rano przychodzi mama. Trzeba zachować chociażby pozory normalnosci...  
      
        Obudziła sie. Był ciepły ranek. Słońce świeciło przez szpary w zasłonie, Zuzka wstała i wyszła na dwór. Przeszła przez furtkę i zobaczyła JEGO machajacego jej z okna domu na przeciwko. Wesołego. Jak gdyby nigdy nic się nie stało.  
        Obudziła sie. Tym razem naprawdę. Nigdy nie mogła zrozumieć tego dziwnego zjawiska w snach. Kiedy sni ci się,  że sie się budzisz. To takie zwodnicze. I fałszywe poniekąd, ze strony snu...  Ale to nie ta myśl męczyła ją od momentu, w którym obudziła się naprawdę. Męczyło ją uczucie, że owa postać nawiedzajaca jej mysli (i najwyraźniej sny również), najzwyczajniej w świecie, po prostu kogoś jej przypominała. Nie potrafiła tego bliżej zdefiniowac. Po prostu jakoś tak czuła, że zna tę osobę. Te jej przeczucia, niewyyraźne wizje dziwnych rzeczy,poniekąd ją przerażały.       
       Najgorsze jednak w tym wszystkim było to, że zaczynała dostrzegać prawdę.   
       Uświadomiła sobie, że to wszystko ma ze sobą związek. Tylko dlaczego teraz? Właśnie kończyła szesnaście lat. Wiec dlaczego to wszytsko ma miejsce po tak długim czasie? Musiała dowiedzieć się kto za tym stoi. Teraz, gdy już znała prawdę, nie miała juz nic do stracenia. Wiedziała, że to i tak prędzej czy później nastąpi...           
Przepraszam, że tak długo kazałam Wam czekać,  ale sami rozumiecie.. koniec roku... delikatny zapie*** mamy w szkole *.* dobra to tak btw xD
Co do rozdziału, to miałam już go dawno napisanego i wprowadziłam teraz drobne zmiany :)  a propo's tego ,, marysuizmu,, (jakkolwiek się to piszę) , postanowiłam trochę ,, zbrzydzić,, naszą bohaterkę xD ta sytuacja z blizną, moim zdaniem wychodzi jak taki ,,miszmasz,, z Harrego Pottera a tej dziewczyny z blizną z Top Model xD no i tez domieszką mnie samej, bo ja też mam bardzo widoczną blizne na twarzy ... :c
No, to tyle, zachęcam do czytania :) następny rozdział powinien się pojawić za kolejne półtora tygodnia, jak mniemam :)
No i też tradycyjnie, przepraszam za wszytskie błędy, jako niedoskonała istota ludzka xD
XOXO