wtorek, 4 czerwca 2013

ROZDZIAŁ III

Rozdzial III
    Obudziła się.
    Jej mama ściskała ją za rękę.
     -Zuziu, skarbie, co sie stało?! Nawet nie wiesz jak się martwiłam!
    Błąd. Wiedziała doskonale. Czuła to. Od tamtego dnia, tak już miała. Zawsze wiedziała, czy ludzie mowią szczerze.
    Ten ,,dar" nie zawsze byl jej zbawieniem.
    W zasadzie, to zawsze byl przeklenstwem. Zgodnie z zasada, ze zawsze lepiej wiedziec mniej, niz wiedziec za duzo.
    Powoli zaczęło do niej docierać, że jest w szpitalu.
    Zastanawiała się, co miało miejsce poprzedniego dnia... Zaraz... Właściwie to nie wiedziała, kiedy to się stało.
    Przerwała swoim pytaniem monolog mamy, którego i tak, swoja droga nie słuchała.
     - Jest dwudziesty-czwarty lutego, skarbie. Druga po południu.
    Dziewczyna próbowała się poruszyć,  ale jakieś rurki, bandaże i inne rzeczy tego pokroju, skutecznie jej to uniemożliwiły. Chwilę potem poczuła ostre pieczenie w okolicy swojego policzka. Dotknęła go. Wyczuła na nim plaster, może coś innego.
     Jej matka pożegnała się dość oschle, po czym wyszła z sali, przez białe szpitalne drzwi.
     Zuza spojrzała na krzesło,  stojące niedaleko łóżka.  Leżał na nim telefon. Zuza nie chciała go ruszać. Spodziewała się wielu nieszczerych wyrazów współczucia.  Nienawidziła czegoś takiego. Nie lubiła, jak ludzie jej żałowali.
     Jednak patrząc na komórkę,  wpadła na inny pomysł.  Postanowiła sprawdzić jak wygląda.  Podświadomie czuła,  że nie wszystko jej w porządku. 
     Wzięła do ręki telefon, który miał jej teraz posłużyć za lusterko.
     I przeżyła szok.
     Przecież to nie możliwe, powiedziała szeptem.
     Przecież ja tylko upadłam!
     Nie mogłam upadając zrobić sobie... Czegoś... Takiego!
     Na twarzy miała siniaki. Widać było tez jedno wyraźne zadrapanie na policzku.
     Zaraz, to wcale nie było zadrapanie.  Przyjrzała się bliżej.  To była blizna. Ewidentnie, jeszcze ze szwami.
     Co do ciężkiej cholery musiało sie wtedy stać?! Nie była głupia.  Zdawała sobie sprawę,  że osuwając się na ziemię nie można sie tak mocno zranić.  Jej podświadomość wiedziała juz doskonale co sie stało.  Jednak jej świadomej części jeszcze przez długi czas będzie dane nie odkryć prawdy. Ukrytej w niej samej.
     Postanowiła porzucić rozmyślania na temat jej obrażeń i zastanowić się nad tym, co dreczyło ją wcześniej.
     Przypomniała sobie jednak przyczynę wydarzeń ostatnich dni.
     Znowu fala wspomnień ją zalała. Tym razem jednak, postanowiła nie dać ponieść się emocjom.  Spróbowała się uspokoić. Parę głębokich wdechów. Już było lepiej. Spokój. Tylko spokój. Teraz, gdy juź była względnie zrelaksowana, mogła powoli przywoływać wspomnienia. Stopniowo, pozwalała myślom pochłonąć ją.
      W swojej głowie widziała ten dom.
      Nawiedzony.
      Przy okazji, przypomniała sobie o tym, kto teraz mieszka w owym domu. On.
      Znowu pozwoliła  płynąć myślom w innym kierunku. Męczył ją fakt, że nijak nie mogła dojść do tego, co on robił w jej sąsiedztwie. I to jeszcze na dodatek w TYM domu... To było dziwne... Lecz nic nie dzieje się przez przypadek. Przypadki nie istnieją.
      Okey, pomyślała, miałam przecież powoli sobie wszystko przypomnieć. Ze spokojem i dokładnie.
      Nie mogła do końca życia, mdleć na wspomnienie o domu. Musiała to sobie wszystko poukładać.
      Oczyma wyobraźni, polegając na swojej dziecięcej pamięci, odtworzyła obraz domu sprzed wielu lat. Konkretnie sprzed siedmiu.
      Była wtedy małym dzieckiem. Nic nie rozumiała, a jednak podświadomie wiedziała, że to, co sie działo, nie było niczym dobrym.
      Wyparła to wspomnienie na tyle lat, zapomniała o tych złych dniach. O momencie, w którym mała dziewczynka musiała nagle dorosnąć.
      Mały domek. Wyglądał bardzo przytulnie. W jasnożółtym kolorze, z małymi okienkami w starym stylu. Czerwony spadzisty dach z dwoma ciemnymi ceglanymi kominami. Gdy Zuzka o tym teraz myślała, domek przywiódł jej na myśl chat kę Baby-Jagi z Jasia i Małgosi. Paradoksalnie, skojarzenia z bajkami miała dzisiaj, a nie w owych czasach dzieciństwa.
      Mała dziewczynka spokojnie bawiła sie w piaskownicy ze swoją przyjaciółka, Iza. Pochłonięte zabawą zapominały o całym świecie. Lecz ich slodka paplaninę przerwał przyjeżdżający samochód. Dziewczynki podążyły za nim wzrokiem. Auto jechało jeszcze kawalek, ale za chwile zatrzymało sie z piskiem opon. Dzwi sie otworzyły, a ze środka - dosłownie - wyleciało dziecko.
      Samochód gwałtownie odjechał. Dziewczynki uważały, że.. W sumie były za młode, by wysnuć jakiekolwiek wnioski, lecz postanowiły, wbrew zakazom mamy, wyjść poza ogródek i zobaczyć, co się dziej.
      Dwie siedmiolatki, uważające, żeby ich ktokolwiek nie zobaczył, szybko przemknęły przez furtkę. Pobiegły w stronę dziecka.
      Gdy zbliżyły się, zobaczyły chłopca, wyglądającego wybitnie mizernie. Wychudzony, brudny, pokaleczony. Przedstawiał sobą obraz nedzy i rozpaczy. Iza, jako ta odważniejsza, zapytała chłopaka,  jak ma na imię i czy nie potrzebuje pomocy. Nie odpowiedział. Wtedy Iza, która była wówczas bardzo bystra, jak na swój wiek, powiedziała , że pójdzie po jej mamę. Może mu pomoże, stwierdziła.
       Gdy ona poszła, Zuzia zostala sama z owym chłopczykiem.  Zadno z nich się nie odezwało, patrzyli sobie prosto w oczy.  W końcu, odezwał sie on. Mieszkam obok, nie potrzebuję pomocy, odparł. Zuza miała wiele pytań, dlaczego ktoś wyrzucił go z samochodu, dlaczego leżał na ulicy... Nie powiedziała jednak nic. Chłopczyk wstał.
        - Dokąd idziesz? - Spytała Zuzia.
        - Jak to?  Do domu - odpowiedzial.
       Zuza, po chwili namysłu, odpowiedziała, że to nie możliwe, bo zna wszystkie dzieci z sąsiedztwa. Chłopczyk milczał.
        -Gdzie dokładnie mieszkasz? - spytała.
       Tam, powiedział, wskazując ręką na budynek na przeciwko jej domu.
        -  Jeeeeju, zawsze chciałam tam pójść, ten dom jest taki ciekawy! Byłam we wszystkich domach w okolicy, ale w tym - nigdy!  W ogóle, to nie wiedzialam, że ktoś tam mieszka!
        - Chcesz iść tam ze mną?
        -  TAK!
       Chłopczyk wstał, wziął Zuzię za rękę i poszli. Po chwili, byli już na terenie jasnoźółtej posiadłości. Dziewczynka była zafascynowana. Bezimienny chłopczyk nacisnął na klamkę.  Drzwi zaskrzypiały.
        Zuza znowu została wyrwana ze swoich myśli.  Do pokoju weszła pielegniarka. Przyszłam zgasic światło, pora spac, dobranoc, powiedziała jednym tchem, jakby recytujac wyuczony tekst.    Zuza westchnęła. Ciemny pokój znowu przywołał wspomnienia, lecz teraz już jest późno, nie może o tym myśleć, pora spac. Jutro rano przychodzi mama. Trzeba zachować chociażby pozory normalnosci...  
      
        Obudziła sie. Był ciepły ranek. Słońce świeciło przez szpary w zasłonie, Zuzka wstała i wyszła na dwór. Przeszła przez furtkę i zobaczyła JEGO machajacego jej z okna domu na przeciwko. Wesołego. Jak gdyby nigdy nic się nie stało.  
        Obudziła sie. Tym razem naprawdę. Nigdy nie mogła zrozumieć tego dziwnego zjawiska w snach. Kiedy sni ci się,  że sie się budzisz. To takie zwodnicze. I fałszywe poniekąd, ze strony snu...  Ale to nie ta myśl męczyła ją od momentu, w którym obudziła się naprawdę. Męczyło ją uczucie, że owa postać nawiedzajaca jej mysli (i najwyraźniej sny również), najzwyczajniej w świecie, po prostu kogoś jej przypominała. Nie potrafiła tego bliżej zdefiniowac. Po prostu jakoś tak czuła, że zna tę osobę. Te jej przeczucia, niewyyraźne wizje dziwnych rzeczy,poniekąd ją przerażały.       
       Najgorsze jednak w tym wszystkim było to, że zaczynała dostrzegać prawdę.   
       Uświadomiła sobie, że to wszystko ma ze sobą związek. Tylko dlaczego teraz? Właśnie kończyła szesnaście lat. Wiec dlaczego to wszytsko ma miejsce po tak długim czasie? Musiała dowiedzieć się kto za tym stoi. Teraz, gdy już znała prawdę, nie miała juz nic do stracenia. Wiedziała, że to i tak prędzej czy później nastąpi...           
Przepraszam, że tak długo kazałam Wam czekać,  ale sami rozumiecie.. koniec roku... delikatny zapie*** mamy w szkole *.* dobra to tak btw xD
Co do rozdziału, to miałam już go dawno napisanego i wprowadziłam teraz drobne zmiany :)  a propo's tego ,, marysuizmu,, (jakkolwiek się to piszę) , postanowiłam trochę ,, zbrzydzić,, naszą bohaterkę xD ta sytuacja z blizną, moim zdaniem wychodzi jak taki ,,miszmasz,, z Harrego Pottera a tej dziewczyny z blizną z Top Model xD no i tez domieszką mnie samej, bo ja też mam bardzo widoczną blizne na twarzy ... :c
No, to tyle, zachęcam do czytania :) następny rozdział powinien się pojawić za kolejne półtora tygodnia, jak mniemam :)
No i też tradycyjnie, przepraszam za wszytskie błędy, jako niedoskonała istota ludzka xD
XOXO

piątek, 17 maja 2013

Rozdział II

Rozdzial II
   Furtka zaskrzypiała, gdy Zuza otwierała ją.
   W małym drewnianym oknie ujrzała swoją matkę,  siedzącą przy biurku, zawzięcie piszacą coś na komputerze. Przeszła przez ogród i weszła do dużego i ładnie urządzonego domu.  Miała tu wszytsko, co wiekszość nastolatkow chciałaby mieć. Najnowsze komputery, telefony i inne wynalzki niezbędne w dzisiejszych czasach. Ale co jej było po tym, skoro nie miała tego, naprawdę chciała mieć,  a czego nie dało sie kupić? Bardzo potrzebowała uwagi i czasu jej poświeconego przez rodziców. Ale akurat tego, o ironio, nigdy nie dostała. Mama? Wiecznie zajęta swoja biurowa robotą. Taty nawet nie znała. Żadne drogie prezenty nie potrafiły zastąpić jej tego, co w życiu najważniejsze.
   Miłości.
   Weszła po schodach na górę, do swojego pokoju. Był ładny. Duży, urzadzony według jej pomysłu. W odcieniu bardzo ciemnej czerwieni z domieszką czarnego. Jej ulubione połączenie barw.
   Usiadła w fotelu, mechanicznie włączajac telewizję, cały czas pogrąźona w swoich myślach.
   Nagle dreszcz pzebiegl ją po plecach. Podświadomie wyczuła czyjąś obecność, co wprawilo ja w dość niewytłumaczalny lęk..
   I znowu usłyszała głos.
   Ten sam.
   W jej głowie.
   Wołał ją.
   Zuza w jednej chwili zapragnęła odpowiedzieć na wezwanie i znaleźć się przy boku właściciela owego głosu... W momencie, w którym o tym pomyślała, poczuła, że jest wciągana w jakiś wir. Nie mogła skonkretyzować swojego położenia, bo w żaden sposób nie dała rady otworzyc oczu, a ani jeden mięsień nie odpowiadał na polecenia mózgu.         Po chwili, ocknęła się z tego dziwnego stanu.
   Ujrzała przed sobą łąkę. Niczym w środku pięknego ciepłego lata.. Zaraz... Coś się nie zgadza. Przecież jest środek zimy!
   Zuzka zaczynała powoli wszystko sobie przypominac... Ona wcale nie znajduje się w naszej rzeczywistowsci! Cos wciagnęło ją...
   Ah.. Ten głos. Wystraszył ja.
      - Widzę, że postanowiłaś mnie odwiedzić, moja miłości.
   Zuza aż się wzdrygnęła.. Bała się odwrócić. Czuła ze teraz z nią jest nie tylko owy glos. Wyraźnie  czuła czyjąs fizyczną obecność.
      - Kim jesteś? -zapytała, stojąc wciąż plecami do niego.
      - Jak to? Pzecież wiesz. Jestem twoim Przeznaczeniem.
      - Jakim przeznaczeniem? Czy wszyscy na tym świecie muszą przede mną wszystko ukrywać. To jest po prostu jakieś chore. Wszędzie jakieś zagadki, tajemnice . Zaczynam mieć tego powoli tego dość! - zirytowała sie Zuzka.
      - Spokojnie, skarbie. Wszystko w swoim czasie.
      - Przestań! Nawet cie nie znam! -wykrzyknęła, w końcu się odwracajac. - Ach..! - mimo woli wymsknęło jej się ciche westchnienie.
   Zobaczyła go. To był on. Nigdy wcześniej go nie widziała ( tak by się przynajmniej mogło wydawać). A jednak znała go od zawsze. Nigdy z nim nie rozmawiała,  (kolejna kwestia do przemyślenia, czy aby na pewno nigdy?), a czuła między nimi więź, z jaką sie nigdy nie spotkała. To było niesamowite uczucie.
   Wpatrywała sie w chłopaka z błyszczącymi oczami, nie mogąc oderwać od niego wzroku.
   Zaśmial sie. Wyciągnął z kieszeni zapalniczkę. Zuza przeżyła szok. Myślała, że jest raczej w jakimś cudownym śnie,  a nie w jakiejś prymitywnej gimnazjalnej rzeczywistości.
     - Co ty robisz?! - zapytała zbulwersowana banalnością tej czynności.
     - Myslałaś, że jestem aniołem? Bynajmniej, kochana, bynajmniej...
     - Cóż. Jeszcze nie wiem co myslę. Nie wiem, kim jesteś. Na razie, to mnie trochę przerażasz...
     -  Zaraz dam ci chwilę na pozbieranie myśli. Ale niekoniecznie juź teraz....
   Delikatnie przysunął się do niej. Oboje przymkneli oczy.
   Lecz nagle Zuza otworzyła je i wszytsko zniknęło.
   Znowu była sama. Na beżowej kanapie. Na środku czerwonego pokoju. Czy możliwe, że to był tylko sen..?
   Znowu ten niepokój. To wszytsko przecieź jest takie dziwne...
   Zuzka próbowała za wszelka cene przypomnieć sobie, co zrobiła, że nagle znalazła sie z NIM... Jednak nijak nie potrafiła odtworzyc swoich myśli, sprzed tego dziwnego zdarzenia. Właśnie.... Kim był owy ,,ON,,? Niesamowicie dręczyła ją ta niepewność. Nie mogła przecieź wiedzieć, czy może się go obawiać, czy nie. Czy jest tylko wytworem jej chorej wyobraźni? A moźe istniał naprawdę? Fakt, iż nie potrafiła udzielić samej sobie odpowiedzi na te pytania, doprowadzał ją do stanu beznadziejnej rozpaczy.
   Po dłuższej chwili intensywnych rozmyslań, usłyszała wołanie matki z dołu.
   Ciekawe co się stało, że się mną nagle zainteresowała, pomyslała ironicznie.  Zeszła na dół i ku swemu ponownemu zdziwieniu, ujrzała w drzwiach Izę..
     -To moźe ja was zostawię, pogadacie sobie... - powiedziała mama Zuzy i oddaliła się z powrotem do swojego biura.
     - Zuzka...- zaczęła Iza - chciałam cię przeprosić, no, w ogóle za wszystko...
   Zuza patrzyła na Izę jak na ducha, nie odzywając sie ani słowem.
     - Naprawdę, zachowałam się głupio... Serio, nie chciałam...-kontynuowała, nie zraźona milczeniem koleżanki.
   Gadała coś jeszcze, ale Zuza jej nie słuchała. Była wpatrzona w przeciwleglą stronę ulicy, którą widziała przez uchylone drzwi.
   W których z kolei ciągle stała Iza.
   Jezu, własnie! Przecieź ona do mnie mówi!
   Ale ten koleś wygladał przeciez zupełnie jak on! Tylko, źe to przecież  niemożliwe, prawda...?
     -Halo! Ziemia do Zuzy?! - wyrwała ją z zamyślenia Iza.
     - Co się dzieje, no?
     - Chyba ja powinnam tobie zadać to pytanie... Przyszłam cię przeprosić, a ty nawet słowem się nie odezwiesz. Chyba nawet mnie nie słuchałas...
   Znowu nastało milczenie. W koncu przerwała je Iza, która stwierdziła, źe bez sensu sie fatygowała, skoro ona nie moźe jej nawet wysłuchac, nie wspominając o jakiejkolwiek odpowiedzi. I tak jak poprzednio, wyszła wkurzona, trzaskajac drzwiami.
   Do Zuzki to nawet nie dotarło. Cały czas myslała o tym chłopaku z naprzeciwka. Chyba wchodził do domu sąsiadów. Musiała się czegoś dowiedzieć. Tak postanowiła. A jeśli Zuzka coś sobie postanawia, to znaczy, że z calą pewnoscią tak się stanie.  
   Odkąd Iza wyszła, Zuza cały czas stała w tej samej pozie, gapiac sie na cos. Na bardzo konkretne cos.         
   Po raz kolejny, w ciagu kilku dni, została brutalnie przywrócona do rzeczywistosci. Tym razem przez mame.
    - Zuzka, co ty wyprwiasz?!  Az sie wzdrygnęła, pod wpływem podniesionego tonu mamy.
    - Właściwie to nic... Aaaa, własnie. Przypomniało mi się. Czy wiesz coś na temat naszych nowych sśsiadów? - zapytała, z niekrytym zainteresowaniem w głosie.
    - Hmm...No właśnie nie. To dziwne. Nic nie slyszałam, o tym, że ktoś miałby się wprowadzać do tego domu... Kim musza być ci ludzie, skoro historia tego domu ich nie przeraziła?!
   Zuza, pod wplywem slów mamy, az zaniemowiła. Zupelnie nie skojarzyla wczesiej, ze to byk wlasnie TEN dom.
   I nagle wspomnienia powrócily. Bardzo silne, od dawna zakurzone, na dolnej półce pamięci. A mimo to, jak bardzo źywe sie okzazały... Pod wpływem tych wszystkich wspomnień, Zuzie w oczach zakręciły się łzy. Już dawno nie myślała o wydarzeniach z tamtych odległych dni... A to właśnie te dni, zmieniły jej źycie na zawsze.                         Nieodwracalnie.
    Jej własne myśli przytłoczyły ją.
   Czuła się, jakby była zamknięta w klatce, bez wyjścia, a jakiś głos wypowiadał co chwilę słowa.
   Słowa, które po raz pierwszy uslyszala tamtego dnia.
   Słowa, które były tak straszne, źe wyparła je z pamięci.
   Nie pamiętała o nich.
   Aż do dzisiaj.
   Nie wytrzymała tego wszystkiego.
   To było za dużo.
   Zemdlała.
~
Komentujcie, kochani :) mam nadzieję,  że sie podoba :D
Dawajcie GG albo cokolwiek innego, jak chcecie byc na bieżąco z kolejnymi częściami :)
A, jeszcze jedno, teraz nie będzie tak szybko rozdziału,  przewiduje, że moze tak za półtora tygodnia :)
Ale warto czekać, bo w następnym dziale dowiecie się,  co stało się w domu po drugiej stronie ulicy :)
Zapraszam ♥

środa, 15 maja 2013

Rozdział I

Rozdzial 1    
   Zuza obudzila sie.
  Ktos pukal do drzwi jej pokoju. Jezu, niech wszyscy dadza mi swiety spokoj! Pomyslał i spojrzała na zegarek.
  Czwarta po poludniu. Cholera, pomyslala, przespalam caly dzien!
  Do pokoju weszla mama z pretensjami.  Jak moglas zmarnowac tyle czasu! - krzyczała.
  Blablabla. Znowu marudzenie... Ani chwili spokoju, pomyslała Zuza.  Ubieraj sie, na dole czeka na ciebie kolezanka - oznajmila juz nieco spokojniejszym tonem mama. Nie wyrazila najmniejszego zainteresowania i z obojetna mina oznajmila mamie, iz ma powiedziec owej koleżance,  że jej nie ma. No, to chyba troche za pozno, bo slysze ze juz tu idzie - powiedziala mama wychodzac z pokoju. Pzez drzwi wleciala rozgoraczkwana Iza.
   - No nareszcie, kobieto! Jezu, co ty masz na glowie?!  Szybko, ogarnij sie i wychodzimy!
   - Czekaj, zaraz, co? Nigdzie sie nie wybieram, to po pierwsz..
   - Ty chyba sobie ze mnie jaja robisz?! Od tygodniam paplam ci o tej imprezie!
   - Iza, czy naprawde nie potrafisz zrozumiec, ze ja nie mam ochoty na to cale gowno?! - zapytala juz wkurzona Zuza.
   - Wiesz co? Siedz sobie w domu. Sama. Najlepiej przez cale zycie. Jak chcesz to w ogole zostan jakims wyrzutkiem spoleczenstwa. Naprawde. Rob co chcesz. Mnie to juz dzisiaj nie obchodzi - krzyknela Iza, trzaskajac dzwiami.
   Cudownie. Pieknie po prostu. Pomyslala Zuza i poszla dalej spac, jak gdyby nigdy nic.
   Więc, jak widać, Zuza, była inna. Chociaż,  pomimo tego wszytskiego, jakoś nie miała problemu z nawiązywaniem kontaktów. Pewnie dlatego, że w szkole stawała się zupełnie inna osobą. Miała zupełnie inne podejście do życia,  nauki i w ogóle wszytskiego. Ale oczywiscie nie mogla dac nic po sobie poznac.
Wchodzac do szkoly, w grono swoich znajomych, musiała ciągle udawać. Właściwie,  to udawanie tak weszło jej w  nawyk, że można by powiedziec, że była taka naprawdę.  Jednak można to usprawiedliwić.  Nie chciała wracać do tamtej przeszłości.  Po prostu wyparła ją z pamięci.      
   Byla wlasnie lekcja historii. Zuza siedziala w lawce z Iza. Tak, wlasnie z nia. Byly poklocone, od ow nieszczesnego wieczoru, od tamtej imprezy. Tak wiec atmosfera byla dosc napieta.
   Hm, dosc delikatnie to ujelam.
   Atmosfere mozna bylo kroic nozem.  Zuza byla pograzona we wlasnych myslach, jak zwykle z reszta. Błądziła w marzeniach, az wyrwal ja z zamyslenia glos powtarzajacy jej imie.
   Spojrzala na nauczycielke.
   Hm, spokojnie prowadzila wyklad.. Wiec kto ja wolal?  Znowu uslyszala glos, ale tym razem zdala sobie sprawe, ze ten glos byl w jej glowie!
   Byla totalnie zdezorientowana, no bo w koncu, jakbyscie slyszeli glosy w glowie, prawdopodobnie wyslaliby was do wariatkowa! Zuza zastanawiala sie co ma zrobic. Pomyslala, ze moze sprobuje sie porozumiec z tym glosem swoimi myslami. Co ma w koncu do stracenia? Skoro i tak jest antyspolecznym wyrzutkiem? Teraz bedzie miala swoich wyimaginowanych przyjaciol. Co jej szkodzi?
  ,, Yyy... Kim jestes..?" pomyslala. ,,Nikim namacalnym" odpowiedzial glos z takim jakby ... smiechem.
   Super. W takim razie mam ducha w glowie, teraz tylko musze powiedziec o tym rodzicom i wyloduje w psychiatryku, nie no, fantastycznie...
  ,,Jestem twoim przeznaczeniem." powiedzial owy duch. Zuza rozpoznala glos, jako meski. Z jakiegos niewyjasnonego powodu, serce zaczelo jej bic szybciej. ,,Jakim znowu pzeznaczeniem?!" spytala w myslach zirytowana oglednymi odpowiedziami.  
   Zanim zdazyla uslyszec odpowiedz na  pytanie, zadzwonil dzwonek. Zaczela sie mechanicznie pakowac.
   ,, Juz wkrotce sie dowiesz..." zdazyl odpowiedziec jej glos, po czym niewiadomo skad, ale Zuza po prostu wiedziala, ze juz go z nia nie ma.  
   Zuza mechanicznie wyszla z klasy, poszla do domu.
   Specjalnie wybrala dluzsza droge, zeby nie meczyly jej tak zwane: przyjaciolki.
   A propo's przyjaciol.. Zuza w sumie takowych nie miala. No chyba, ze dzisiaj przyjazn opiera sie na falszywosci, wzajemnej nienawisci i temu podobnych.  Jej kolezanki to puste lale.  Zuza wcale tego nie probowala przed sama soba ukrywac. Doskonale zdawala sobie z tego sprawe. Ale to bynajmniej nie zmienia faktu, iz nie robila nic zeby znalezc ludzi, ktorzy ja zrozumieja. Poniekad sama pograzona byla w klamstwie, ale to juz calkiem inna sprawa.   Kiedys myslala, ze jej BFF czyli Iza, jest inna.
  Fakt, byla kiedys inna. Kiedys doskonake dogadywala sie z Zuza. No, cholera, znaly sie przeciez od kolyski! Ale ona tez sie zmienila, chociaz, kto wie...moze w glebi duszy tak samo jak Zuza, byla calkiem inna osoba? Moze, ale nie dawala, w kazdym razie nic po sobie poznac, z reszta, tak samo jak Zuza.  Zuzka pograzyla sie we wlasnych myslach.
   Dosc zagmatwanych.
   Nic dziwnego, w koncu ona slyszy w glowie glosy.
   Wariatka.
   Postanowila nic nikomu nie mowic.  Aczkolwiek bardzo ja meczylo to dziwne zjawisko. Nawet nie probowala wytlumaczyc sobie tego w sposob logiczny, od razu zalozyla, ze sobie tego nie wymyslila. Probowala przypomniec sobie te wszytskie ksiazki, ktore pzeczytala. Kochala fantasy. A jak na nastolatke przystalo, ubostwiala opowiesci o wampirah, demonach, duchach... Wlasnie... Duchach... Rozmyslajac, jakos nienaturalnie zwrocila uwage na to slowo. Cos jej po prostu mowilo, ze to wazne. Wtedy nie zauwazyla w tym nic dziwnego, po prostu przeczucie, ale to bylo duzo wiecej.
   To bylo Przeznaczenie.
   Nie wiedziala o tym,a szkoda, bo ta niewiedza doprowadzila do najwiekszego bledu w jej zyciu.
   Zyciu, ktore od tej pory bylo bardzo zagrozone.
PRZEPRASZAM ZA WSZYTSKIE BŁĘDY.
Za pewne jest tu pełno błędów interpunkcyjnych itd., no ale cóż... I przepraszam za brak polskich znakow... niestety, brak dostępu do kompa =brak dostępu do Worda = brak autokorekty hehe xD